9 marzec 2017

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że powoli zdobywam mistrzostwo, bo vice już mam na pewno. Mistrzostwa w jakich biorę udział są ogólnoświatowe, z jedną dyscypliną główną: przekładanie na później. I nie wiem czy to zima sprawiła, czy może zmiana otoczenia, ale mogę śmiało powiedzieć, że na drugie mi ostatnio Prokrastynacja. Na dowód tego, że nie przesadzam przyznaję, że myślałam o tym tekście już ze dwa miesiące. No właśnie: myślałam. Nie działałam, tylko myślałam. W mojej głowie powstało z 8 wersji tego tekstu i każda oczywiście była świetna. To dlaczego nie zabrałam się do roboty? Wielokrotnie opracowałam plan i harmonogram treningów biegowych, aby w maju móc swobodnie przebiec 6 a może nawet 7 km. Plan był mega dopracowany. No, ale nie udało mi się jeszcze wyjść na pierwszą przebieżkę. Eh, na pewno miałam ważny powód. Tysiące pomysłów i możliwości, które urodziły się w mojej głowie odnośnie tego bloga nadal czekają na swoją kolej. Nie wspominając już jak wiele planów mam odnośnie swojego rozwoju osobistego, nauki w domu, czytania książek. Wiem dokładnie co i jak. Ba, niektóre książki mam już nawet kupione. Czyli jak widać w teorii, planowaniu i organizacji JUTRA jestem świetna.

W mojej głowie jest chyba taki specjalny pokój a na jego drzwiach wisi tabliczka OD JUTRA. Tam odkładam te wszystkie rzeczy, które od jutra zacznę robić. W tym pokoju jestem idealna: poukładana, systematyczna, zdyscyplinowana. Jeszcze niedawno to była mała szufladka, ale teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że to wielki salon z wygodną sofą i pluszowymi poduchami. I wszystko byłoby ok, gdyby mistrzyni odkładania na jutro była konsekwentna i jutro się tym zajęła. No, ale nie, ja jak przystało na mistrza sama sobie podwyższam poprzeczkę i odkładam dalej i dalej i dalej. I to nie jest tak, że ja nie mam energii, aby się tym zająć. Ja mam jej całe mnóstwo. To też nie jest tak, że ja nie mam czasu: na kilka seriali czy filmów albo na pracę ze służbowym laptopem wieczorem jakoś zawsze ten czas znajdę. No to dlaczego tak się dzieje?
Doskonale przedstawił to Tim Urban podczas swojej prelekcji w TED. Dzieliłam się tym już na fanpage’u Planety, ale jak ktoś nie oglądał to zapraszam tutaj Dla mnie to była ogromna inspiracja i pewien przełom. Przełom oczywiście nie oznacza, że od razu ruszyłam z miejsca i posprzątałam wszystkie zaległe sprawy. Niemniej jednak zaczęłam trochę bardziej zgłębiać temat i postawiłam sobie pytanie: Gdzie byś teraz była i co byś osiągnęła gdybyś nigdy niczego nie odkładała na później? ……..no i jak to się mówi…. ZONK. Odpowiedź była jedna: na pewno nie tu gdzie jestem teraz. Oczywiście niczego nie mogę powiedzieć z całą pewnością, ale bardzo mocno wierzę, że byłabym dużo dalej niż jestem teraz, osiągnęłabym jeszcze więcej i być może miałabym w planie dużo więcej. Pójdźmy dalej: A co by było gdyby nikt z nas nigdy nie odkładał niczego na później? Jak wyglądałby dzisiaj nasz świat? Czy pędzilibyśmy jeszcze bardziej niż teraz? O ile można jeszcze bardziej pędzić. Jak byśmy żyli?

Na te pytania nie poznamy już odpowiedzi, ale na inne owszem. Gdzie będę jutro? Gdzie za tydzień? Które z pomysłów warto wdrożyć już dzisiaj? Jak uporządkować swój pokój OD JUTRA i zamienić na TERAZ, ewentualnie zostawiając szufladę ZA CHWILĘ?
Mimo, że w tej chwili fajnie jest nie robić nic, to dużo fajniej jest za chwilę odczuwać radość, że przed chwilą zrobiło się właśnie to coś 🙂 Życzę tego Wam wszystkim, ale chyba przede wszystkim sobie.
Pozdrawiam
Justa